Wojna i wojsko

Przeżycia wojenne i frontowe Karol Bunsch dość szczegółowo opisuje w swoim Pamiętniku. Wydaje się, że ten okres życia zostawił trwały i głęboki ślad w pamięci pisarza. Chociaż na co dzień rzadko wspominał ten czas i niewiele o nim mówił.  A było to niemal sześć lat młodości spędzonych w okopach i na frontach kilku wojen.

I-sza wojna światowa, która wybuchła w roku 1914, była od dawna przepowiadana i młody Karol Bunsch bardzo chciał wziąć w niej udział. Tymczasem zamiast wojować, jak marzyło się młodzieńcowi, brał udział w fortyfikowaniu Krakowa. Jak wspomina: Za jedyne 3K dziennie wędrowaliśmy z kolegami do Zielonek i tam sypaliśmy okopy (…).

W owym czasie Kraków został ogłoszony twierdzą i każdy kto nie miał zapasów żywności na trzy miesiące musiał miasto opuścić. Rodzice pisarza wraz z dziećmi  (dwoma synami i dwiema córkami) wyjechali wówczas przez Morawy do Wiednia.  Marzenie o wzięciu udziału w wojnie nie opuszczało jednak młodego Karola. Okazja nadarzyła się wiosną 1915 roku gdy w Wiedniu otwarte zostało biuro werbunkowe 1-szej brygady Legionów Piłsudskiego. Wówczas 17 letni Karol, jeszcze przed maturą, uciekł z domu i zaciągnął się do Legionów Piłsudskiego. Wspomina to tak: Opodal naszego mieszkania (…) otwarto biuro werbunkowe 1-szej brygady Legionów (…). Wprawdzie i tam przyjmowano teoretycznie dopiero osiemnastolatków, ale pies się o metrykę nie pytał, a mniej jeszcze o pozwolenie rodziców (…). Była już wiosna 1915 r. pora do wojny odpowiednia (…) i trzeba było na nią zdążyć (…).

W taki oto sposób rozpoczął Karol Bunsch swoją niemal sześcioletnią wędrówkę wojennymi szlakami.  Zanim jednak wyruszył w pole poczynił istotne, w jego przekonaniu, przygotowania. Jak pisze w Pamiętniku: (…) zakupiłem krokomierz, by stwierdzić ile kroków zrobię na wojnie (…) napisałem testament i list pożegnalny do Rodziców (…). Był już gotów do wojny.

W lipcu 1915 roku Karol Bunsch wcielony został do 4 Pułku Piechoty III Brygady Legionów i wraz z tym pułkiem wyruszył na front.

wiw1

Karol Bunsch w mundurze legionowym. Rok 1915.

Prawdziwy chrzest bojowy przeszedł w bitwie pod Jastkowem pod koniec lipca 1915 roku. Tak o bitwie pisze w swoich wspomnieniach: Wieczorem poszliśmy do ataku, który zaległ podobno  na kilkadziesiąt kroków od drutów. Nie wiem, było ciemno i w zbożu. (…). Straty pułku były poważne, ponad dwustu rannych, kilkudziesięciu zabitych, co wynosi około 25% stanu, jak na jedną bitwę to dużo(…), a jak się pokazało niepotrzebnie bo trzeciego dnia nad ranem Moskale sami sobie poszli i byliby na pewno zrobili to samo bez naszej interwencji, bo odwrót był na całym froncie (…).

Szlak bojowy 4 Pułku Piechoty Legionów zawiódł Karola Bunscha nad Wieprz a potem nad Bug, gdzie rozegrało się kilka niewielkich potyczek. Jak wspomina w Pamiętniku: Trudno tu mówić o bitwach, gdy Moskale zupełnie zdecydowanie cofali się bez oporu. (…) Moskale nabrali takiego gazu, że nie można ich było dogonić, oddali bez walki Brześć i znaczna część wojsk stanęła wobec bezrobocia. Wobec tego przerzucono nas na front Wołyński.

Przerzucono – to znaczy wojsko pomaszerowało na piechotę. W potwornym upale, nieznośnym smrodzie, bez wody i jedzenia – taka była wojenna rzeczywistość tamtych dni. Karol Bunsch tak to wspomina: Pod koniec sierpnia wzięły się upały, po drodze leżało mnóstwo zdechłych koni, i słodkawy smród gnijącego ścierwa towarzyszył nam niemal przez cały czas. Można było stracić apetyt do jedzenia, gdyby było co jeść (…).

wiw2

Zaświadczenie o służbie Karola Bunscha w 4 p.p. Legionów. Rok 1915.

Jesienią 1915 roku został odwołany z frontu i po kilkudniowej podróży dotarł do Krakowa, gdzie zastał ojca na łożu śmierci.

W swoim Pamiętniku tak opisuje te ciężkie dla siebie chwile: Prosił mnie na wszystko, bym na front nie wracał, a jeśli już koniecznie chcę, to zgodzi się, bym się jako ochotnik zgłosił do c.k. armii, gdzie przynajmniej przez dłuższy czas pozostanę na tyłach, gdyż jako tzw. jednoroczny ochotnik pójdę do szkoły oficerskiej. Odmówić było trudno i z końcem grudnia znalazłem się w kadrze 13 Pułku Piechoty w Nowym Sączu.

W 1916 roku ukończył szkołę oficerską i dostał przydział do kompanii marszowej.

W tym czasie umiera jego ojciec, przyjeżdża więc do Krakowa na pogrzeb i otrzymany na tą okoliczność czternastodniowy urlop wykorzystuje by zdać maturę, tak zwaną wojenną, po siódmej klasie. Dawało mu to możliwość zostania oficerem i jak pisze: (…) Nie chodziło tym razem o ambicje, ale Matka z dwiema siostrami zostały w dość ciężkich warunkach, (…) wobec czego wyruszyłem w pole z początkiem czerwca 1916, tym razem nie w myśl jakichkolwiek ideałów, ale po prostu po gwiazdki i forsę.

Trafił na front w Karpatach gdzie po niemal miesiącu ciężkich walk dotarł na Bukowinę i 6 lipca 1916 został ranny. Dotarcie wraz z innymi rannymi do szpitala w warunkach frontowych wspomina jako okres ciężki do przeżycia i nie każdemu się to udało. Szpital polowy w Marmarosz, do którego ostatecznie dotarł, to chyba tylko z nazwy był szpitalem, jak wspomina Karol Bunsch: to było przedpiekle i tak podsumował swoje przeżycia z podróży do szpitala: Dante powinien był tak się przejechać zanim opisał swoje piekło (…).

Po pobycie w szpitalu i rekonwalescencji ponownie trafił na front, tym razem ukraiński, gdzie utknął na dłużej podczas wielomiesięcznej wojny pozycyjnej nad Styrem, gdzie spędził zimę 1916 i wiosnę 1917, awansował,  został odznaczony i wspomina ten okres swojej wojaczki pisząc: (…) wojna zaczyna zakrawać na stuletnią (…), na froncie było nudno (…).

wiw3

Nad Styrem

Zapewne dla poprawy upadającego morale w szeregach znudzonego wielomiesięczną wojną pozycyjną wojska, wyższe dowództwo zdecydowało przerzucić pułk na front rumuński i tym sposobem Karol Bunsch znalazł się nad Prutem. Tak wspomina te dni: (…) z żalem opuściliśmy zagrzane gniazdko(…). Rumuński front okazał się jednak jeszcze wygodniejszy (…), przeszliśmy do rezerwy korpusu i kwaterowali po wsiach, gdzie można było sobie wikt poprawić (…).

Nastała kolejna zima tej wojny, tęga zima przełomu lat 1917/18, Karol Bunsch otrzymał kolejny awans i był już podporucznikiem a wojna pomału zmierzała ku końcowi.

Mimo wojny i pobytu na froncie Karol Bunsch kontynuował naukę. Studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim, mimo iż nie chciał być prawnikiem, ale tylko ten wydział dawał możliwość ukończenia studiów bez uczestnictwa w zajęciach. Egzaminy zdawał podczas udzielanych w tym celu urlopów.  Po zdanych egzaminach powrócił na front, który właściwie już nie istniał. Jeszcze przez kilka miesięcy jak pisze: (…) po różnych dziurach wędrowaliśmy, nie wiem po co (…). Koniec wojny zastał go na Ukrainie w roku 1918.

wiw4

Karol Bunsch w wojsku austriackim.

Wrócił do Krakowa. Podróż ta trwała aż trzy tygodnie, w Krakowie znalazł się 18 listopada 1918 roku. Niemal wprost z drogi wstąpił do organizującego się właśnie na nowo 4 Pułku Legionów i tym sposobem po trzech latach powrócił do swego pułku, tym razem do kompanii, wówczas porucznika, Zygmunta Berlinga. Jak napisał w Pamiętniku: (…) w miarę jak kadry wypełniały się ochotnikami (…) oddziały ruszały na odsiecz Lwowa.

W styczniu 1919 Karol Bunsch rozpoczął czwarty rok wojowania a końca nadal nie było widać. Tak wspomina te dni: Frontu w znaczeniu wojny światowej nie było, poszczególne oddziały stały po wsiach (…). Bitwy i potyczki z Ukraińcami toczyły się aż do marca, gdy wojna ukraińska się skończyła. Nie skończyła się natomiast wojenna przygoda Karola Bunscha, bo jak wspomina: Ukraińska wojna już się skończyła, ale byśmy się nie nudzili, mieliśmy dla odmiany bolszewicką.

W lipcu 1919 roku rozpoczęła się ofensywa i Karol Bunsch znowu ruszył na front. Przeszedł szlakiem bojowym przez Mińsk, walczył pod Kurzeńcami, doszedł do Ziembałowa nad Berezyną, tą samą nad którą Napoleon stoczył swoją wielką bitwę.

wiw5 Karol Bunsch na swojej klaczy Kaśce. Nad Berezyną, rok 1920.

Wkrótce po tym, 25 maja 1920 roku, ponownie został ranny w bitwie pod Gancewiczami. Tym razem wojowanie skończyło się na dłużej. Koniec wojny zastał Karola Bunscha w szpitalu w Krakowie. Służbę w armii zakończył w stopniu porucznika. Został odznaczony Krzyżem Walecznych i Medalem Niepodległości.

wiw6

Poświadczenie służby wojskowej z roku 1922

Niemal sześć lat wojennej tułaczki, dwie armie, trzy wojny, dwukrotnie ranny… trochę dużo wrażeń, przeżyć i doświadczeń jak dla jednego młodego człowieka. Nic też dziwnego, że ten okres życia tak mocno zapadł w pamięć Karola Bunscha.

Obraz tej wojny jaki wyłania się ze wspomnień Karola Bunscha jest raczej koszmarny. Ze wszystkich wrażeń i przeżyć wojennych, jak wspomina, najbardziej utkwiły mu w pamięci głód, zimno i wszy.

Historia nie zapomniała o Karolu Bunschu i raz jeszcze stanął do walki z bronią w ręku podczas wojny obronnej we wrześniu 1939 roku.

Zmobilizowany z końcem sierpnia został skierowany do Bogumina, skąd, w ramach cofania się wojsk polskich na wschód, dotarł do Lwowa, gdzie w momencie przekazania Lwowa Armii Czerwonej „zdemobilizował” się, dzięki czemu uniknął losu tych polskich oficerów, którzy niewolę sowiecką zakończyli w Katyniu.

Ze swoich wojennych doświadczeń i przeżyć taki oto wniosek dla siebie wyciągnął:

Na dość długiej przestrzeni mojego życia bardzo obfitującego we wszelkiego rodzaju awantury zdołałem stwierdzić, że działalność polityków w przygniatającej części polega na judzeniu jednych na drugich (…), trudno uczciwemu człowiekowi być politykiem, bo przegra uderzony poniżej pasa i trudno być politykowi uczciwym człowiekiem, bo niczego nie dopnie.